Kilka słów prawdy o tym blogu...

Umieszczam tu różne, różniste twory swojego zestresowanego, sfrustrowanego umysłu. Jak się komuś spodoba - miłej zabawy, jak nie - żegnam oschle i ozięble ;)
Uprasza się o zachowanie minimum przyzwoitości w komentarzach.
Ok, to chyba tyle. Pozdrawiam i życzę miłej lektury.

30 marca 2009

Skąd się wzięło życie?



Zagadkę uważam za rozwiązaną ;)






16 marca 2009

13 marca 2009

12 marca 2009

Na dnie smutku i rozpaczy



Z cyklu "Przygody na szczęście nie moje". Znajomy poniósł bolesną stratę, więc z tej okazji powstało kolejne "wiekopomne dzieło" mojego autorstwa.


Wielkieś mi uczyniła pustki na koncie moim,
Moja droga karto kredytowa, tym zniknieniem swoim!
Na pół samochodu już by mi starczyło,
Jedną małą rzeczą tak wiele ubyło.
Tyś sobie spokojnie w portfelu leżała,
Nikomu nie wadząć, nastrój poprawiała.
Towarzyszko imprez, zakupów, podróży,
Twoja funkcjonalność już mi nie posłuży!
Zniknęłaś z nastaniem złowrogiej godziny,
Lecz niestety sporo w tym jest mojej winy.
Duża lekkomyślność – razem PIN i karta.
Ta wielka wygoda nie jest tego warta.
Nie ma Cię już przy mnie, gdy jestem w potrzebie,
Lecz pretensje mogę mieć tylko do siebie.
Łza się w oku kręci, posmutniał mój świat,
Rozpaczam po Tobie, moja MasterCard!



11 marca 2009

No comment.


Diazzo komiks kruk gołąb comic

09 marca 2009

"Trudne" wyrazy

Wyobraźmy sobie następującą sytuację: prowadzimy z kimś zaciekłą dysputę, o np. polityce (to zawsze wyzwala dzikie emocje), nasze argumenty niemal zrównują z ziemią naszego rozmówcę, a tu nagle - bam! Katastrofa. Użył on słowa, którego ni w ząb nie rozumiemy. Stawia nas to w kłopotliwym położeniu, lecz żeby zachować twarz, oczywiście nie dajemy tego po sobie poznać. Trudno przecież w takich sytuacjach zapytać: „Możesz mi powiedzieć, co znaczy to słowo?”. Byłoby to zbyt wielką ujmą na honorze.
Tzw. trudne wyrazy, stworzone po to, by móc jednym słowem opisać dane zjawisko, stan czy zespół cech, w dzisiejszych stały się narzędziem do poprawiania sobie samooceny i sprawiania dobrego wrażenia. I co z tego? Otóż nic. Gorzej, gdy używamy ich w złym kontekście lub je przekręcamy. Jeszcze gorzej, gdy ktoś nas poprawi. A klęska absolutna nastąpi, gdy zrobi to publicznie. By uniknąć takich nieprzyjemnych sytuacji, lepiej zawczasu poświęcić parę chwil na bliższe zapoznanie się z nimi i na faktyczne zrozumienie ich prawdziwego znaczenia, by w przyszłości móc swobodnie nimi żonglować podczas pokazów naszej niebywałej elokwencji. W trosce o kulturę języka i nasze dobre imię, rzecz jasna ;)


Apologeta – znaczy obrońca. Apologetą stajemy się wówczas, gdy bronimy jakiejś sprawy, ideologii czy osoby.
Np.
- Józek powiedział, że Zdzisiek jest wielką, zieloną meduzą grającą na harfie w Mozambiku.
- Co ty chrzanisz?!
- Uważam, że Józek ma racje.
W tym momencie stajemy się apologetą stwierdzenia, wyrażonego przez Józka. Nie stajemy się natomiast apologetą, gdy uciekamy przed jakimś wściekłym rottweilerem. Można niby powiedzieć, że bronimy własnego tyłka, ale nie o to chodzi.

Serwilizm – to podporządkowanie się komuś, w połączeniu ze służalczością. Tym terminem najczęściej określa się postawę ludności z terenów okupowanych, wobec okupanta. Serwilizmem okazjonalnym można natomiast nazwać relacje pomiędzy kobietą a mężczyzną, kiedy to facet gotów jest wynieść wszystkie śmieci świata lub zjeść cały gar przesolonej na maxa zupy i z uśmiechem poprosić o dokładkę, o ile ma cień nadziei, że wieczorem może liczyć na seks.

Truizm – to banał, czyli stwierdzenie, którego nie ma sensu powtarzać, bo jest powszechnie znane.
Truizmami takimi jak: „Podatki muszą być niższe” czy „Zarobki muszą być wyższe”, bez opamiętania posługują się politycy.
Powiedzenie, że „Rząd jest do d...” nie jest żadnym novum – to też truizm.

Adwersarz – czyli oponent, polemista lub zwyczajne taki ktoś, kto ośmiela się nie podzielać naszej opinii. Bywa, że nie jest do nas zbyt przyjaźnie nastawiony. Z natury teściowe są adwersarzami.
I urzędnicy z kontroli skarbowej.

Egzaltacja – to przesadne okazywanie uczuć, czasami nieadekwatne do sytuacji. Egzaltowany jest np. facet, który rzuca się do Ciebie z pięściami, podczas gdy chciałeś tylko zamienić parę słów z jego żoną. Bez jego wiedzy i w jego łóżku.

Hedonizm – jeśli twoja ukochana w przypływie nieuzasadnionej złości powie, że nic tylko chlejesz piwsko, oglądasz mecze, łazisz z kolegami po knajpach i że kawał z Ciebie cholernego egoisty, powiedz jej z dumą, że jesteś hedonistą. Znaczy niemal to samo, ale brzmi zdecydowanie lepiej.

Antycypacja – antycypować znaczy przewidywać, zakładać coś. W błędnych antycypacjach specjalizują się drogowcy, którzy co roku prognozują, że zimy nie będzie.

Koherentny – czyli spójny, stanowiący jednolitą całość. Sieć naszych autostrad powinna być koherentna.
I jest koherentna. W projektach.

Internalizacja – mówiąc krótko pranie mózgu. Weźmy takie globalne ocieplenie. Media skutecznie przekonały nas o jego istnieniu. Obawiamy się jego straszliwych następstw i jesteśmy całym sercem za tymi, którzy z nim walczą. Nawet brnąc przez zaspy przy 20-stopniowym mrozie.

Obligatoryjny – nakazany, przymusowy, obowiązkowy. Np. państwo obliguje obywateli do płacenia podatków, a posiadanie psa obliguje nas do wychodzenia z nim na spacer.
Obligatoryjnie musimy też płacić składki na OFE, a OFE fakultatywnie (opcjonalnie) może wypracować dla nas godną emeryturę, ale wcale nie musi.

Paradoksalnie – to znaczy, że coś, na przysłowiowy chłopski rozum, jest niemożliwe. I tak, paradoksalnie, im dłużej śpisz, tym budzisz się bardziej zmęczony; im więcej Ciebie, tym mniej (paradoks Natalii Kukulskiej); im więcej wypijesz, tym bardziej chcesz prowadzić.

Empirycznie – to doświadczanie czegoś za pomocą zmysłów, można by rzec – na własnej skórze. Empirycznie możemy przekonać się, czym tak naprawdę jest prąd, gdy włożymy widelec do kontaktu, czemu nie warto łączyć w jednym posiłku śliwek i mleka i dlaczego nie jest dobrym pomysłem opowiadanie dowcipów o Mahomecie, przebywając w krajach islamskich.

Labilność- chwiejność, zmienność. Labilne są kobiety, kursy walut i sytuacja na Bliskim Wschodzie.

Transcendentalny – czyli niepoznawalny. Oznacza w dużym skrócie, że nie da rady czegoś poznać, gdyż nie posiadamy ku temu odpowiednich narzędzi badawczych. To tak jakby przebywając w szczelnie zamkniętym, pozbawionym jakiegokolwiek oświetlenia pokoju, próbować zmierzyć tętno czarnemu kotu, którego na dodatek tam nie ma.

Konsternacja – zwana potocznie zakłopotaniem, następuje wtedy, gdy rybki w twoim akwarium nie przeżyły eksperymentu w postaci dokarmiania ich orzeszkami ziemnymi, lub gdy przyłapiesz swoich rodziców na uprawianiu seksu.

Abnegacja – abnegat nie jest specjalnie zainteresowany swoim wyglądem i to widać. Ani on śliczny ani higieniczny. Po prostu flejtuch. Jak wydziela nieprzyjemną woń, to staje się śmierdzącym abnegatem. Lecz jeśli nasz abnegat przy okazji jest wiecznie pijany, to żaden z niego abnegat, tylko zwykły menel.

Eklektyzm – to łączenie elementów w jedną całość. Lecz żeby można to było nazwać eklektyzmem, elementy muszą różnić, tj. pochodzić z różnych źródeł. Im bardziej się różnią, tym będzie bardziej eklektycznie. Eklektyczne w zasadzie może być wszystko - sztuka, doktryna, powieść, architektura, muzyka, itp. Wrzucamy do jednego worka różne style, idee, konwencje, teorie, itd., a wyciągamy coś eklektycznego. Np. Fiata 126p, z kierownicą z BMW, siedzeniami z Volkswagena i silnikiem z Poloneza.

Defetyzm – czyli krakanie czyli wkrótce będzie koniec świata; zabiorą nam Euro 2012; Kononowicz zostanie prezydentem lub nie wyjdę z domu, bo z pewnością spadnie na mnie fortepian.

Ambiwalencja – to jednoczesne odczuwanie dwóch przeciwstawnych uczuć w stosunku do kogoś/czegoś.
Ten stan jest doskonale znany osobom na diecie - „Kocham czekoladę, ale jej nienawidzę, bo mi po niej tyłek rośnie”.

Demagogia – pod rękę z populizmem i PR-em (public relations) idzie wygrać wybory. To całokształt działań mających na celu tak nas urobić, abyśmy postawili krzyżyk na karcie wyborczej w ściśle określonym miejscu.
A to aresztują jakąś płotkę, w blasku flashy, a to obiecają 3 miliony mieszkań, wystawią tysiące billboardów, z jakąś uśmiechniętą rodzinką rodem ze stocka; pogrożą komunistom, aferzystom i innym układom – dla każdego coś miłego.


C.D. może N.

07 marca 2009

No comment.



05 marca 2009

No comment.


kaczka kelner kucharz danie tasak komiks diazzo

03 marca 2009

Premiery i zapowiedzi filmowe w przyszłości :]


Ten rok obfituje w nowości kinowe. Lecz spójrzmy co będzie hitem w kinach za parę lat. Przekonaj się jakie atrakcje szykują wytwórnie filmowe - oto repertuar na lata 2012-2015 ;)


Szklana pułapka VIII

Wartka, trzymająca w napięciu od pierwszych minut akcja, wspaniała gra aktorska i niekonwencjonalna fabuła – to wszystko można znaleźć w najnowszej odsłonie, kultowego już filmu z udziałem Bruce Willisa. Tym razem główny bohater zmierzy się ze słoikiem ogórków, w którym utknęła mu ręka.


Matrix Reinkarnacja
Zawieszenie broni między światem ludzi i maszyn nie trwało długo. Na powierzchni ziemi powstają wielkie pola uprawne, na których hodowany jest rzepak. Maszyny produkują z niego biopaliwo, z którego chcą czerpać energię. Ludzie uwięzieni w Matrixie wkrótce przestaną być potrzebni - mają zostać odłączeni i przerobieni na nawóz. Wojownicy Syjonu muszą ponownie zjednoczyć siły, by zniszczyć uprawy rzepaku. Nieoczekiwanie po stronie maszyn stają ekolodzy, którzy za wszelką cenę usiłują ocalić uprawy, w imię źle pojętej idei ochrony środowiska.


Spiderman VII

Wrogowie Spidermana nigdy nie byli tak potężni. W tej części człowiek-pająk musi się zmierzyć z człowiekiem-kapciem i człowiekiem-odkurzaczem. Jednak nie to jest jego największym problemem.
W wyniku niefortunnego zbiegu okoliczności, Peter Parker zostaje ukąszony przez genetycznie zmodyfikowaną muchę i zaczyna się przeobrażać w Spider-fly-mana. Czy uda mu się pogodzić te sprzeczności, by zachować zdrowie psychiczne i czy jego ukochana, Mary Jane Watson, zaakceptuje fakt, że wyrastają mu dodatkowe pary oczu?


Gdzie jest Nemo III

Wzruszająca, pełna doskonałego humoru i pouczająca baśń, nie tylko dla najmłodszych widzów, przestawia perypetie rybki, którą pokochały miliony dzieci na całym świecie – Nemo. Tytułowa rybka zostaje złapana w sieci kutra rybackiego i ląduje w konserwie. W filmie śledzimy jej dalsze losy – od przełyku po ostatni odcinek przewodu pokarmowego.


Władca Pierścieni – Wielka Ucieczka

Wrzucony do czeluści Orodruiny pierścień nie uległ zniszczeniu, gdyż jak się dowiadujemy, unicestwić go może jedynie inna otchłań, znajdująca się po drugiej stronie Śródziemia. Odpowiedzialni za pomyłkę bohaterowie poprzednich części ponownie zbierają się, by jako Drużyna Pierścienia naprawić swój błąd i na zawsze zniszczyć pierścień. Lecz jedyny, który może to uczynić – Frodo Baggins, nie potrafi dojść do siebie po ostatnich, traumatycznych przejściach. Odmawia udziału w wyprawie i ucieka przed Drużyną, ukrywając się w Mordorze. Poznaje tam córkę dowódcy oddziału Orków. Zakochują się w sobie. Ich sielankę przerywa nadejście Drużyny, która chce zmusić Froda do ponownego ratowania świata przed Sauronem.
Para postanawia uciec. W pościg za nimi rusza nie tylko Drużyna, lecz również ojciec wybranki Froda, wraz z całą armią, gdyż uważa, że taki wielkostopy kurdupel jak Frodo, nie jest odpowiednim kandydatem na męża dla jego córki.


James Bond - Nowy Początek

Kolejna odsłona nieśmiertelnej serii o przygodach agenta Jej Królewskiej Mości. W rolę Jamesa Bonda wcielił się Will Smith. Znakiem naszych czasów jest to, że Bond, jest nie tylko ciemnoskóry - jest również gejem. Ogromny sukces poprzednich części zachęcił sponsorów do wsparcia finansowego produkcji, co zaowocowało zmianą wizerunku agenta 007. W filmie Bond pije Coca-Colę i chodzi w najnowszej kolekcji odzieży i butów sportowych Nike.
Nie może też ujść uwadze intensywne zaangażowanie się twórców filmu w rozwiązywanie problemów społecznych, dlatego słynny agent jeździ na rowerze (w ramach promocji zdrowego stylu życia) i nie stosuje przemocy fizycznej ( kampania na rzecz ograniczenia agresji wśród młodzieży).


Rocky XIV

Rocky Balboa nie jest już w stanie sam zawiązać sznurowadeł, nie wspominając o walce na ringu.
Postanawia się sklonować. Klon Rockiego rozpoczyna karierę w zawodowym boksie. Wytwórnia zapowiada kontynuacje serii. Film uznawany jest przez krytyków za przełomowy, ze względu na niesamowite efekty specjalne.


Dzień, w którym zatrzymał się autobus

Ten przesycony nostalgią i atmosferą rozpaczliwej tęsknoty za przeszłością film, w reżyserii Andrzeja Wajdy, z pewnością zyska statut kultowego. Traktuje on o perypetiach pasażerów autobusu linii 512, których nieoczekiwana awaria pojazdu, spowodowana obfitymi opadami śniegu i dużym mrozem, zatrzymuje w drodze do pracy. W oczekiwaniu na autobus zastępczy, pasażerowie grają w karty i piją znalezioną pod siedzeniem kierowcy wódkę, zagryzając kanapkami.
Film został okrzyknięty w licznych recenzjach jako „Ukoronowanie dorobku reżyserskiego” oraz „arcydziełem sztuki filmowej”.


Harry Potter i Inspekcja Pracy

Kontynuacja popularnej serii w nowej odsłonie. Przeciwnikiem głównego bohatera nie jest tym razem zły czarodziej, lecz właściciel sklepu mięsnego, w którym Harry pracuje. Okazuje się bowiem, że wszystkie przygody, które przeżył w poprzednich częściach były urojeniami, powstałymi na skutek łączenia leków przeciwbólowych i antybiotyków z alkoholem. Harry nie umie pogodzić się z faktem, że jest 50-letnim sprzedawcą wędlin, ze sporą nadwagą i niespłaconym kredytem za kawalerkę, a nie młodym czarodziejem z Hogwartu i popada w depresję. Motywem przewodnim filmu jest problematyka mobbingu w miejscu pracy oraz zwlekanie z wypłatą wynagrodzenia przez pracodawcę.


Indiana Jones i zabiegi reanimacyjne

Zrealizowana z epickim rozmachem, widowiskowa, pełna zaskakujących zwrotów akcji opowieść o przygodach niezwyciężonego Indiany Jonesa. Film wyróżnia się przede wszystkim niespotykaną dotąd liczbą przeciwników dzielnego archeologa. Oprócz pokonania ogromnych pająków, wiewiórek-mutantów, plemienia kanibali, kosmitów, zombie, szpiegów KGB, demonów, mumii, wojowników Ninja i rycerzy Okrągłego Stołu, Indiana Jones musi jeszcze ocalić świat przed nadlatującą kometą, globalnym ociepleniem i III wojną światową.
Pomimo dość podeszłego wieku, podłączonej kroplówki i aparatu tlenowego radzi sobie znakomicie.


01 marca 2009

No comment.


krzyk Munch żelazko komiks

Jak to się robi - czyli polityka


Spokojnie, tylko spokojnie, pomyślał Wyborca, stojąc przed gabinetem Rządzącego.
O audiencję starał się bardzo długo. W pewnym momencie zwątpił czy kiedykolwiek będzie mu dane ujrzeć jego oblicze. Termin spotkania był nieustannie przesuwany, za każdym razem bez uzasadnienia.
W końcu jednak nadszedł ten dzień, a on sam z trudem ukrywał zdenerwowanie. Towarzyszyło mu ono już od chwili przekroczenia progu siedziby Władzy i narastało z każdym, napotykanym punktem kontroli, przez który musiał przejść, by dostać się na kolejne piętro. Swoje apogeum osiągnęło jednak przed mahoniowymi drzwiami ze złoconą tabliczką z napisem „Władza”. Miał wrażenie, że w żyłach, zamiast krwi, płynie mu czysta adrenalina. Czuł nieodpartą chęć ucieczki, lecz zdawał sobie sprawę, że taka okazja może się długo nie powtórzyć. Teraz, albo nigdy, pomyślał, wziął głęboki oddech i zapukał do drzwi. Z wnętrza rozległ się kobiecy głos.
- Proszę wejść.
Nacisnął mosiężną klamkę i wszedł do środka. Spartańskie warunki, jakie tam panowały wprawiły go w zdumienie. Pośrodku niemal pustego, pozbawionego okien pomieszczenia, skąpanego w zimnym świetle jarzeniówek, stało biurko, za którym siedziała kobieta wpatrująca się w ekran komputera. Wyglądała na bardzo zmęczoną. Jej blada, poszarzała cera mocno kontrastowała z ciemnymi obwódkami wokół oczu; drobną twarz, na której tkwiły wielkie okulary w grubych oprawkach, okalały matowe włosy, w kolorze ziemi.
- Niech Pan wejdzie, już na Pana czeka – rzuciła, nie odrywając wzroku od monitora.
Po lewej stronie znajdowały się ogromne, stalowe drzwi, nad którymi znajdowała się kamera. Niepewnym krokiem podszedł do nich, zapukał i po chwili wahania wszedł do środka.
- Dzień dobry – wydusił z siebie nieśmiało, oszołomiony widokiem, który mu się ukazał.
Pomieszczenie aż kipiało od przepychu. Na suficie pokrytym lustrami wisiał ogromny kryształowy żyrandol, ściany wyłożone były białym marmurem a podłogę otulał gruby, wzorzysty dywan; wokół stały meble – antyki - wykonane z najszlachetniejszych gatunków drewna, bogato zdobione kunsztownymi złoceniami. Na luksusowej, skórzanej sofie, po prawej stronie, leżała młoda kobieta w zalotnej pozie, ubrana jedynie w czarną bieliznę i buty na oszałamiająco wysokim obcasie. Gdy wszedł, na jej twarzy pojawił się uwodzicielski uśmiech, lecz spojrzenie zdradzało obojętność i coś jeszcze... Jakby smutek, wręcz rozpacz.
Pośrodku pokoju stało imponujących rozmiarów biurko, na którym trzymał nogi zasiadający w skórzanym fotelu mężczyzna w czarnym garniturze. W jednej ręce miał cygaro, w drugiej szklankę z bursztynowym płynem.
-Witam szanownego Wyborcę – rzekł ów mężczyzna, wskazując na krzesło, stojące przed biurkiem. – Proszę, niech Pan się rozgości.
Wyborca ostrożnie przeszedł po dywanie, starając się omijać jasne elementy, by przypadkiem ich nie zabrudzić, po czym usiadł na wskazane miejsce. Krzesło było małe i ledwie się w nim zmieścił.
- Cóż to za sprawa wielkiej wagi, z którą nie poradziła sobie cała armia moich urzędników, sprowadziła Pana tutaj? Zdaje Pan sobie chyba sprawę jak cenny jest mój czas? - spytał Rządzący, nadal trzymając nogi na biurku. W tonie jego głosu słychać było rozbawienie.
- Otóż...yyy... Chciałbym się najpierw przedstawić. Nazywam się.....
- Nic mnie to nie obchodzi. Do rzeczy – przerwał mu Rządzący a następnie jednym haustem opróżnił szklankę. Z szuflady wyciągnął Macallana i położył na biurku. Widząc zdumienie w oczach Wyborcy na widok whisky, po pięćset dolarów za butelkę, dodał - Napije się Pan czegoś? Może herbaty?
-Nie, dziękuję, ja....
- Spokojnie, nie musi się Pan krępować. To na koszt firmy – odparł Rządzący i roześmiał się. Chwilę później twarz mu spoważniała – Chyba płaci Pan podatki?
-Ależ oczywiście.
- To dobrze – odparł Rządzący, podnosząc słuchawkę interkomu – Przynieś herbatę – rzucił, po czym spojrzał z uwagą na Wyborcę. - Co więc sprowadza Pana do mnie?
- Mam do Pana, jako do przedstawiciela narodu, pewne pytanie.
- Słucham uważnie.
- Niestety jest tak, iż pomimo zapewnień władz o rychłej poprawie sytuacji w naszym kraju, ciągle jest tak samo lub jeszcze gorzej. Problemów przybywa, zamiast ubywać, ekipy rządzące zmieniają się jak w kalejdoskopie, za każdym razem obiecując zmiany na lepsze, lecz są to obietnice bez pokrycia. Kiedy więc zostaną wprowadzone zmiany, które uleczą nasz kraj i sprawią, że uczciwy, ciężko pracujący obywatel faktycznie odczuje, że ten kraj zmierza w dobrym kierunku? Krótko mówiąc – pytam, kiedy będzie naprawdę lepiej?
- Hmm.... tu mnie Pan zaskoczył. Naprawdę uważa Pan, że jest aż tak źle? – spytał powątpiewająco Rządzący.
- Tak – odparł zdecydowanie Wyborca. – Bezrobocie rośnie, sytuacja w służbie zdrowia jest dramatyczna, wysokość rent i emerytur w większości przypadków to kpina, korupcja i nepotyzm szerzą się jak zaraza. Przykłady można mnożyć a nawet potęgować!
- Nie popadajmy w przesadę – rzucił Rządzący, przypalając cygaro. – Sądzi Pan, że tu jest źle? Istnieje mnóstwo krajów, w których sytuacja jest znacznie gorsza, a ludzie jakoś żyją.
- Tak, to prawda. Ale są też państwa, w których obywatelom żyje się znacznie lepiej niż u nas – zaprotestował Wyborca.
- Skoro tam jest tak dobrze, to czemu się Pan tam nie przeprowadzi? Czy ktoś tu Pana na siłę trzyma? Granice są otwarte, droga wolna...
- Emigracja nie wchodzi w rachubę. Jestem patriotą i kocham swój kraj, a moim marzeniem jest by jego obywatele żyli w spokoju i dostatku - oburzył się Wyborca.
- Ja tam nie narzekam – oznajmił Rządzący i zachichotał.
Wyborca chciał coś powiedzieć, ale po tych słowach nic mu nie przychodziło do głowy. Gorączkowo zastanawiał się czy się nie przesłyszał.
Nagle rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Do gabinetu weszła kobieta, którą Wyborca widział przed gabinetem. Niosła herbatę. Bez słowa położyła ją przed Wyborcą, po czym wyszła. Z bliska wyglądała na jeszcze bardziej zmęczoną.
- Wie Pan kto to jest? – spytał konspiracyjnym szeptem Rządzący, nachylając się w stronę Wyborcy. – To Młodzieżówka – kontynuował, nie czekając na odpowiedź. – Harują tacy na rzecz partii, licząc, że kiedyś znajdą się na listach. Kariera polityczna im się marzy. Może nawet posadka ministerialna. Część z nich ma głowy pełne ideałów, pomysłów, inicjatyw. Wydaje im się, że wystarczą dobre intencje, ciężka praca i zapał, by ich wizje mogły się urzeczywistnić. Są bezkompromisowi i gotowi walczyć do upadłego, za swoje przekonania. Ale polityka to nie gra dla takich. Bo polityka to kompromisy, wzajemne zależności, układy oraz umiejętność rozpoznawania komu warto wchodzić w tyłek a kogo niszczyć. Prawdziwy polityk wyznaje bowiem jedną zasadę – „nigdy nie mów nigdy”. Jeśli to zrozumiesz, świat polityki stoi przed tobą otworem.
- A ta gra, jak Pan to ujął... – zaczął niepewnie Wyborca. Był wyraźnie zbity z tropu przebiegiem rozmowy. – O co się toczy?
- Jak to o co? – zdziwił się Rządzący – O władzę, wpływy i realizacje życiowych ambicji.
- A jest w niej również miejsce na urzeczywistnianie ideałów demokracji, takich jak wolność, równość czy sprawiedliwość? I czy „gracze” pamiętają, że ich zadaniem jest przede wszystkim wzięcie odpowiedzialności za losy społeczeństwa oraz troska o jego byt?
- Niech Pan pozwoli, że coś Panu wytłumaczę. Urok demokracji polega na tym, że po władze teoretycznie może sięgnąć niemal każdy. Trzeba jedynie, oprócz posiadania zaplecza politycznego, potrafić przekonać was – wyborców - że jest się lekiem na całe zło.
Pędzicie wtedy do urn, zwabieni wizją lepszego jutra stworzonego przez speców od marketingu i wybieracie zwycięzcę konkursu na najlepszą ściemę. A dlaczego? Bo nie macie innego wyjścia. Tak to już jest na tym świecie urządzone, że ktoś rządzić musi, czy się to komuś podoba czy nie. Powierzacie swoje nadzieje, marzenia, a co najważniejsze – władzę, ludziom, którzy wykazali wystarczająco dużo determinacji by wdrapać się na sam szczyt góry łajna, zwanej karierą polityczną – a nieubrudzonych Pan tam nie uświadczy, zapewniam Pana - a potem się dziwicie, że miało być tak pięknie a wyszło jak zawsze. Zresztą demokracja ma wiele innych zalet, prawda Demokracjo? – Rządzący skierował wzrok w stronę kobiety leżącej na sofie i uśmiechnął się lubieżnie. Niektóre twoje instytucje wspaniale służą mojemu... hmm... interesowi.
Wyborca z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Chce Pan powiedzieć, że zajmując najwyższe funkcje w państwie kierujecie się wyłącznie dobrem osobistym i kompletnie wam nie zależy, aby w kraju zmienić coś na lepsze?!
- To zbyt duże uproszczenie – odparł Rządzący marszcząc brwi.- Robimy tyle, ile jest konieczne, by słupki sondaży utrzymywały się na przyzwoitym poziomie. Trzeba się też czymś pochwalić podczas kampanii wyborczej.
Wyborca zwiesił głowę. Nie miał już nic więcej do powiedzenia. Czuł się zdradzony.
Drzwi gabinetu ponownie otworzyły się, a do środka wszedł mężczyzna. Już na pierwszy rzut oka było widać, że to, w co był ubrany, stanowiło równowartość wielu średnich krajowych. W ręku trzymał teczkę.
Na jego widok Rządzący szeroko się uśmiechnął.
-Witam Pana Lobbystę – powiedział, po czym wstał i uścisnął mężczyźnie rękę. Można było dostrzec, że łączy ich zażyłość.
- Cześć stary. A to kto? - spytał Lobbysta, spoglądając podejrzliwie na Wyborcę.
Rządzący machnął ręką – Nikt. Nie przejmuj się nim. – Opowiadaj lepiej jak poszło. Rozumiem, że się zgodzili?
- A mieli inne wyjście? – spytał Lobbysta. Na jego twarzy malował się triumf. – Trzymaj. Chciałeś w euro, nie? – dodał, wręczając Rządzącemu teczkę. – Muszę lecieć.
- Już? - zdziwił się Rządzący.
- Mam jeszcze jedno spotkanie. Widzimy się wieczorem u Mecenasa, ok?
- Jasne. To do zobaczenia.
Gdy Lobbysta opuścił gabinet, Rządzący ponownie rozłożył się w fotelu. Był wyraźnie zadowolony.
- Doprawdy zadziwiający pokaz arogancji i cynizmu władzy - stwierdził zrezygnowanym głosem Wyborca po czym wstał. – Pójdę już.
- Skoro Pan nalega – odparł Rządzący, wykrzywiając twarz w złośliwym uśmieszku.
Wyborca zaczął iść w stronę drzwi. Nagle stanął i odwrócił się.
- Kiedyś ludzie przejrzą na oczy – powiedział z przekonaniem – i przestaną godzić się na bycie narzędziem w waszych rękach. Kiedyś zjednoczą się, rozerwą na strzępy tę zasłonę pozorów i dostrzegą prawdę, a wtedy....
- A wtedy co? – przerwał mu Rządzący. Był wyraźnie poirytowany – Cóż takiego się stanie? Opowiem Panu coś o społeczeństwie, w którego zdolności do masowej mobilizacji tak Pan wierzy. Jest tak, że zdecydowana większość z was kompletnie nie jest zainteresowana prawdą lub wręcz ją odrzuca. Choć to zabrzmi dość brutalnie, to dziś do szczęścia potrzebujecie jedynie trzech rzeczy – chleba, igrzysk i poczucia bezpieczeństwa. Po ciężkim dniu pracy ogląda Pan sobie na nowiutkiej plazmie wiadomości, o tym jak walczymy z korupcją czy łapiemy przestępców, by następnie przełączyć kanał i obejrzeć jakieś show czy inną, komercyjną papkę. Czy można chcieć więcej? Za obronę takiego stylu życia jesteście w stanie, bez mrugnięcia okiem, poświęcić swoje swobody obywatelskie, które i tak wydzieramy wam, kawałek po kawałku, pod pretekstem walki z terroryzmem i zapewnienia bezpieczeństwa. I gówno was obchodzi czyje tak naprawdę interesy reprezentujemy, o ile umiemy zachować pozory.
-Czy to wszystko, co ma mi Pan do powiedzenia? – spytał przez zaciśnięte zęby Wyborca. Czuł narastającą wściekłość.
- Wszystko – odparł Rządzący, po czym uśmiechnął się szyderczo – I jeszcze jedno. Niech Pan nie zapomni oddać na mnie głosu w nadchodzących wyborach.
- Dlaczego niby miałbym to zrobić?!
- Bo po mnie mogą przyjść jeszcze bardziej pazerni, cwani i bezczelni.
- Tak się nie stanie – odparł Wyborca i otworzył drzwi.
Zanim je zamknął, usłyszał jak Rządzący się śmieje.
Coraz głośniej i głośniej....